poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 12



Trafiliśmy do czyjegoś mieszkania. Na kanapie leżał starszy mężczyzna. Jego klatka piersiowa nie unosiła się. Obok klęczała kobieta. Zza drzwi wystawały głowy trójki małych brzdąców.
-Kto to?- zapytałam. Nikt się nie poruszył.
- Pan Stanisław.  Były pracownik huty, ojciec, dziadek. Zmarł na zawał serca. Karetka nie zdążyła.
-Wiesz wszystko o umarłych?
-Wszystko.- odparł Deth
-Chociaż czasami wolał bym nie.- dodał cicho, nie chciał żebym usłyszała więc nie zwróciłam uwagi.
Pokazał w górę. Pod sufitem krążyła maleńka złocista postać usiłowała przelecieć przez ścianę, widok był zabawny. Kiedy zobaczyła Śmierć, zleciała i spoczęła na ramieniu chłopaka. Był to mężczyzna ubrany w tunikę, świecił i w ogóle nie przypominał człowieka na kanapie.
- Dusze wyglądają tak jak wtedy gdy były najsilniejsze-wyjaśnił czarnowłosy- Chodźmy po następne
Wziął mnie za rękę i juz nas nie było.
Zabraliśmy duszę Basi zmarłej na białaczkę, Michała, który utopił się w jeziorze i bezimiennej dziewczynki zabitej przez aborcję. Gdyby nie szybka reakcja Detha, zabiła bym okrutnych rodziców. Byłam na nich wściekła. Jak tak można?
-Teraz je odstawimy.
-Gdzie?
- Zobaczysz.- odpowiedział z zadziornym uśmiechem. Najwyraźniej moja mała wpadka poszła w zapomnienie, pomyślałam triumfalnie.
I znów zniknęliśmy w czarnej mgle. Ciekawe czy ona jest potrzebna, czy tylko szpanuje... Ale i tak zaczynało mi się coraz bardziej podobać trzymanie go za rękę. Najpierw oślepiło mnie światło, a potem, zobaczyłam... gabinet?
- Spóźniłeś się.
Usłyszeliśmy głos za nami. Gdy się odwróciłam zobaczyłam anioła, w stu procentach prawdziwego. Duże skrzydła nie miały określonego koloru jak moje po prostu lśniły. Był to mężczyzna o błękitnych oczach i prawie białych włosach. Ubrany był w białe szaty sięgające ziemi.  Na smukłej twarzy na chwilę zawitało zdziwieni żeby po chwili zastąpił je miły uśmiech.
- Oprowadzam koleżankę.- odparł Deth, podczas gdy ja rozglądałam się po gabinecie.
Ściany miały różowy odcień, pod nią stało biurko, obok szafki, a na przeciw mebla troje drzwi z napisami "Niebo" "Czyściec" "Piekło". A więc to tak się odbywa!
- A nam roboty przybywa- westchnął anioł melancholijnym głosem - Przerwy, opóźnienia, braki...
-Daj spokój, spóźniłem się dopiero trzeci raz...
-Siódmy w gwoli ścisłości. A kolejni ludzie umierają.
Spojrzałam na rękę anioła. Dusze powoli schodziły z Detha i lądowały na niebieskookim.
-Dobra, już dobra. Lecę.
Chłopak złapał mnie za rękę i wyparowaliśmy.







Gomene że taki krótki ale chciałam to wstawić wraz z pojawieniem się nowego wyglądu bloga.
W komentarzach napiszcie czy jest okej czy trzeba zmienić na coś innego czy coś ;)
Dziękuje Artemi za podanie stronki :D Jesteś wieelka ;)
 Również jestem bardzo wdzięczna DarkVictori :) Bez Ciebie by tego nie było <3 Jesteś kochana :)
Pozdrawiam Clary :*

4 komentarze:

  1. Piękne tło, bardzo mi się podoba. Ciekawe czemu Śmierć się tyle razy spóźnił, ale i tak go kocham <3 Anioł, całkiem fajna postać a drzwi są bardzo ciekawym pomysłem, gratuluje pomysłowości :) No nic życzę weny w pisaniu następnego rozdziału i gorąco pozdrawiam As
    PS. Dziękując mi sprawiasz moje życie szczęśliwszym, dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, wystarczy jedna obca, komentująca osoba i już bierzesz się do roboty :) Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń