czwartek, 4 września 2014

Część III Rozdział 15






PVO Deth

-Hej Raf- powiedziałem po raz kolejny tego dnia. Dusze zleciały z mojego ramienia w stronę ręki wyciągniętej przez anioła.
- Hej- mruknął krzywiąc pociągłą twarz na zdrobnienie swojego imienia. Błękitne oczy spojrzały na mnie, widać było w nich setki przeżytych lat.
-Słyszałeś? Niedługo stąd odchodzę.- powiedział przeczesując palcami białe włosy
-Czemu?
-Przyślą anielicę. Zastąpi mnie.- nie naciskałem, skoro nie chciał mówić o przyczynie swojego… urlopu.
-No cóż, odpoczynek ci się przyda.
-Nie jestem zmęczony. Lubię swoją pracę.- mówiąc to potrząsł swoimi świetlistymi skrzydłami
Roześmiałem się, każdy po prostu uwielbia taką robotę.
- No to jesteś wyjątkowy, bo oni wręcz przeciwnie- wskazałem na dusze. Ofiary wybuchu gazu w kopalni. Przestałem zaraz patrząc na udręczone istoty, zadziorne wykrzywienie warg zastąpiła zaciśnięta kreska.
- Lecę. Trzymaj się.
-Cześć.- mruknął Rafael machając ręką już zajęty świetlistymi istotkami.

Poczułem delikatne wibracje w okolicach szyi, znak że Kate użyła naszyjnika. Przeniosłem się do jej czarno białego pokoju. Na dwu osobowym łóżku leżała dziewczyna. Brązowe włosy miała rozsypane na poduszce, jedną ręką tuliła do siebie kołdrę a drugą ściskała zawieszkę na łańcuszku. Małe czarno białe serce miało swoją historię…

Dawno temu, ten kto nosił wisiorek miał być chronionym przed Śmiercią. Coś w tym było, ale w końcu ludzie przestali w to wierzyć. Alessia odkryła jego drugie zastosowanie. Naszyjnik miał w sobie jakąś moc, której nie mogłem stawiać oporu dla tego przychodziłem za każdym razem kiedy mnie wyzywała. Teraz mógł bym zostać chłopcem na posyłki Kate, ale nie zamierzałem poddawać jej tego pomysłu.

Była noc. Rzadko wiedziałem, którą mamy porę dnia. Latałem tylko między światem a zaświatami.
Kate spała. Trzymając w ręce serduszko, szeptała moje imię. Usiadłem na łóżku. Jeśli jej nie obudzę, czego nie mam zamiaru robić, to będzie gadać przez sen całą noc. Jeśli się oddalę to jej wołanie przywoła mnie z powrotem. Wniosek z tego taki, że odchodzenie od Kate jest bez sensowne.
Z zamyślenia wyrwał mnie ruch brunetki. Drugą ręką puściła przykrycie i teraz macała wokół siebie, a natrafiła na moją dłoń. Przysunęła ją do siebie i przytuliła. Zrzuciłem z nóg buty, przeszedłem jak najdelikatniej nad Kate i położyłem się za nią. Czeka mnie długa noc.
Nie potrzebuję snu, więc aby zabić czas "wślizgnąłem" się do jej snu. Inaczej się tego nazwać nie umiem. Kiedy wchodzę do jej umysłu muszę być ostrożny żeby jej nie obudzić,


Sen był dziwny. Kate była w teatrze, ja ze snu siedziałem obok, a na scenie stepowała świnia….
- To jest idiotyczne. PO co mnie tu zaprosiłeś??- spytała  rozbawieniem w brązowych oczach
-Myślałem, że będą występować aktorzy- odparł senny ja
-Tak też jest fajnie.- stwierdziła opierając się o jego ramię. Chwile tak siedzieli, ale potem zadzwonił budzik….


Kate puściła moją rękę.
-Przepraszam- powiedziała- Chyba jestem od ciebie uzależniona…
-Pochlebia mi to.- odpowiedziałem podnosząc kącik ust
- Ta ja już będę leciał. Robota czeka.
- Jasne…
Kate podeszła do mnie równo z czarną mgłą,  którą wytwarzałem tak sobie, i pocałowała w policzek.

 ***

Na tę nową anielicę czekałem kilka dni. Gdy się pojawiła, odjęło mi mowę. Długie, blond włosy spływały po nagich ramionach, błękitne oczy patrzyły na mnie z pewnością siebie, i krągła figura nie pasowała do wręcz dziecięcej twarzyczki. Była urzekająca… Kształtne usta kusiły, skrzydła lśniły własnym blaskiem. Była prawie tak wysoka jak ja. Jej tunika była inna od reszty. Bez rękawów, opinająca się na biuście, nigdy nie rozumiałem jak takie coś się trzyma na kobietach i nie spada, z głębokim dekoltem, zwężająca się w talii, uwydatniającą jej… sylwetkę. Mówiąc wprost była to sukienka. Byłem zbyt zafascynowany dziewczyną, by się zastanowić, czy taki ubiór jest dozwolony.
-Jestem Deth.- przedstawiłem się gdy już odzyskałem mowę. Bądź co bądź było to troszeczkę upokarzające.
-Julia ta od Romea.
-Naprawdę? Myślałem, że to tylko fikcja literacka.
Nie żebym to czytał. Obejrzałem film z Kate. Nigdy by się do tego nie przyznała ale była wzruszona.
-Istniałam naprawdę- powiedziała oburzona, lecz iskierki rozbawienia błyskały w błękitnych oczach
- Sheakspire trochę poprzekręcał fakty, ale ogólny przekaz się zgadza.
Uśmiechnęła się pokazując swoje drobne ząbki.
-Cóż, miło poznać żywą legendę.
-Już martwą- westchnęła- Wiesz może co ja mam tu robić?
-Rafael ci nie powiedział?
-Chyba mnie nie lubi…
Powiedziała z miną zbitego psiaka. Kiedy zacząłem jej tłumaczyć wszystko lekki uśmiech pojawił się na jej wargach.
- Moje zadanie polega na dostarczeniu dusz tobie. Nie wiem co się dzieje z nimi później.
-No cóż, sama będę musiała się doinformować.
Uśmiech zgasł tak szybko jak się pojawił.
-Jak chcesz, to ja się zapytam, jaki jest twój cel
Uśmiech pojawił się z powrotem. Humor zmieniał się jej jak w kalejdoskopie.
-Nie, ale dziękuję za propozycję. Pójdę już.
Skinęła ręką i dusze siedzące radośnie na moim ramieniu przeleciały nie chętnie na jej wyciągnięta dłoń. Razem z nimi zniknęła w rozbłysku światła. Rafael nie znikał tak a dusze z radością do niego leciały, dziwne.






  Witajcie xD
 Sorciak za taką nie obecność ale totalne zawirowanie było i cóż wstyd się przyznać brak troszkę chęci :s  Ale o to jest krótki, bo krótki rooozdział :) 
  Jak tam w szkołach? Mam nadzieje ze jest tak fajnie jak u mnie xDD Poszłam do nowego technikum xd Spina była masakryczna :/ Ale teraz jest super xd Dzisiaj na przykład byłam w stajni, anatomie praktyczną miałam (Masakra O_o) :p Pan wszystko pokazywał na koniu! Jej :D Szkoła jest mega ale dojazd paskudny 30 km od domu :c 5:00 wstać i 30 minut czekania na przystanku autobusowym :/ Jej ale zanudzam :(
   Dooobra to do zobaczenia w następnym rozdziale :***