sobota, 31 maja 2014

Rozdział 10


Obudziłam się we własnym łóżku, we własnej białej pościeli, we własnym pokoju. Byłam wypoczęta jak nigdy. Wstałam nie zważając na ubiór i skrzydła, zbiegłam na dół. W kuchni przy zlewie mama myła naczynia. Jej kiedyś czekoladowe włosy były przyprószone siwizną, dopasowane ubrania nie były już takie obcisłe. Wydawać by się mogło że nie było mnie co najmniej miesiąc a nie dziesięć dni.
- Mamo - szepnęłam, a ona odwróciła się w moją stronę. Zanim zostałam zamknięta w uścisku zobaczyłam jeszcze cienie pod jej oczami.
- Kate, tak się martwiłam. Masz szlaban na wszystko do końca życia. Kocham cię.
-Ja ciebie też mamo. - powiedziałam równie zachrypniętym głosem co mama.
 Po chwili dołączył do nas wysoki mężczyzna o brązowych włosach i tak trwaliśmy razem w rodzinnym uścisku.
- Jak to dobrze, że wróciłaś- powiedział tata
- Przepraszam.
- Nie masz za co kochanie.- mama puściła mnie by zakręcić dalej lecącą wodę i wytrzeć łzy z twarzy- Każdemu zdarza się zgubić. Ale czemu nie zadzwoniłaś?
- Komórka, znaczy… ktoś mi ją ukradł.
 Nie znałam wersji wydarzeń jaką rodzicom została przedstawiona. Jak się znalazłam w domu? Co rodzice wiedzą o moim zniknięciu? Pytania kołatały mi się po głowie.
 Na razie wiem tylko iż rodzice uważają, że zabłądziłam.
- Kupimy ci nową- obiecał tata
- Dzięki.- przytuliłam ich jeszcze raz- A teraz wybaczcie, muszę iść pod prysznic.
Szybko uciekłam z kuchni unikając kolejnych pytań.

~ ~ ~

  Z ulgą wskoczyłam pod prysznic, zapominając na chwilę o tych wszystkich dniach. Stałam pod ciepłą wodą chyba z pół godziny w coraz chłodniejszej wodzie, gdy uświadomiłam sobie, że skrzydeł nie ma.
 Wystraszona wyszłam z kabiny i stanęłam tyłem do lustra z niedowierzaniem przyglądałam się gładkim plecom. Ręka wędrowała już do biało czarnego serduszka wiszącego cały czas na mojej szyi.
-D… Psia krew.- zapomniałam że stoję goła w łazience.
 Dokładnie wytarłam się ręcznikiem  i wyszłam z łazienki do pokoju. Ubrałam wcześniej przygotowaną czarną sukienkę do pół uda z długimi rękawami i wycięciem na plecach. Rozczesałam mokre włosy i splotłam go w niedbały warkocz sięgający do połowy pleców.
 Rzuciłam okiem czy po pokoju nie walają się żadne hm krępujące rzeczy. Zadowolona zaciesnęłam rękę na czarno białym serduszku zawieszonym na szyi.
- Deth - powiedziałam nieco piskliwym głosem.
 Pojawił się równie szybko co poprzednim razem. Na chwilę zapomniałam co od niego chciałam.
 Ubrany był cały na czarno. Opinający jego ramiona i szczupłą sylwetkę płaszcz który sięgał kostek i powiewał delikatnie jak by żył, bluzka zlewała się z postawionym kołnierzykiem płaszcza. Strój kończyły czarne jeansy oraz buty. Ale nie przez jego ubiór zabrakło mi języka w buzi tylko przez kosę w jego ręce. Była przerażająca i zarazem piękna.
- Cześć. – powiedział, broń zniknęła mu z ręki – W końcu się ogarnęłaś.
- Gdzie są moje skrzydła?- zapytałam wręcz płaczliwie
- Pomyśl żeby się pojawiły i puf się pojawią.
 Pomyślałam, poczułam znajomy ciężar na plecach i przyjemne muskanie piórek na odkrytych plecach. Rozpostarłam je na całą szerokość, mięśnie zapiekły przyjemnie. Wiedząc co i jak schowałam je.
- Poza tym też miło cię widzieć.- odparłam zniechęcona jego anty-entuzjastycznym tonem.
-Coś jeszcze chciałaś?- spytał nieco milej
- Chciała bym się dowiedzieć co mam powiedzieć rodzicom.
- Że cię znalazłem na Winter Streat.
- Winter Streat to na drugim końcu miasta i jeszcze dalej!
- Jechałaś do ciotki wsiadłaś w zły autobus potem się przesiadłaś na ten dobry ale ci się przysnęło… Ukradli ci telefon…
-Nie było mnie z 10 dni!- zaczęłam się denerwować patrząc na rozwaloną Śmierć na fotelu obrotowym i jeszcze ten jego cyniczny uśmieszek…
- Ech, no bo skończyła ci się forsa. Nie mogłaś wrócić do domu. A ja ci zaproponowałem nocleg za darmo ty się nie zgadzałaś. Powiedziałaś, że musisz wracać tu to ja palnąłem iż za niedługo jadę tutaj do rodziny.
Jego wyjaśnienia były nieco zagmatwane lecz nawet logiczne.  Tylko jedna kwestia nie dawała mi spokoju.
- Jak rodzice zareagowali na widok ich nieprzytomnej córki przywiezionej przez obcego faceta?
Westchnął jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Paniką. Ale wytłumaczyłem że zasnęłaś w aucie  i nic ci nie zrobiłem.
 - Logiczne…


Witajcie z powrotem :)