- Kate?
Rozległ się głos zza pnia.
Po
chwili wyszedł stamtąd mój brat. Dwudziestodwulatek
miał półdługie brązowe włosy, błękitne oczy i blada skórę - wynik stałego
siedzenia w domu przy książkach. Nosił jeansowe ubrania i okulary w zielonych
oprawkach.
Jim był
przystojny, ale nigdy bym tego nie powiedziała na głos. Bo jaka siostra mówi,
że jej brat jest baardzo przystojny…
Przytuliłam
się do jego torsu- bo wyżej nie sięgałam. Mój wzrost był przeciętny, a jego
wręcz przeciwnie. Może był zaskoczony
skrzydłami, ale odwzajemnił uścisk.
- Kate? Dusisz. Nie mogę oddychać.
- Oj sorry.- puściłam go- Włosy ci
urosły.
- A tobie skrzydła. Wyjaśnisz mi to?
Spytał bardzo spokojnie. Jak byśmy rozmawiali o… o pogodzie. Byłam mu za
to wdzięczna.
- Wplątałam się w niezłą aferę.
- No to… opowiadaj.
Usiedliśmy pod dniem. Zaczęłam opowiadać
zaczynając od podpalonego kosza kończą dwie godziny później
- … a potem zadzwoniłam do ciebie.
- Nie że jestem baba czy coś, ale
mam ochotę uciec stąd uciec z wrzaskiem.
Trzepnęłam
go w ramie.
- Wiem ja sama ledwie to wytrzymuje.
- Mogę ci jakoś pomóc?
Zastanawiałam się chwilę.
- Raczej nie. Chociaż... Wiesz gdzie
jest ciemno i głośno?
- Ciemno jest w piwnicy.
- No tyle to sama wiem. I trzymaj
się z dala od... niebezpiecznych sytuacji. Nie chce cię stracić.
Nastała dłuższa cisza, którą
przerwałam.
- A co u ciebie?
- Nic szczególnego, poza tym, że mam
dziewczynę. Ale to w porównaniu z twoimi dziełami... - No co ty?! Gadaj. Jak ma
na imię? Jak wygląda? Jest miła?
- Zwolnij z pytaniami. - powiedział
że śmiechem.
Ta rozmowa bardzo mi pomogła.
W końcu mogłam się oderwać od świata magii, zamieszania i śmierci. Zapomniała
nawet o moich skrzydłach i końcu.... czegoś.
Wypytywałam Jima o szczegóły jego związku,
chociaż on odpowiadał z pewną rezerwą.
- Czy będziesz chciał ją poślubić?- spytałam z
nadzieją, że przynajmniej on będzie miał normalne życie.
- Aleksandrę? Może. Spotykamy się od
niedawna.
- Ale ją kochasz?
- Jasne. Coś się zimno zrobiło.
Faktycznie,
temperatura znacznie spadła. Słońce zaczynało gasnąć.
- Mam coraz mniej czasu. Musimy
znaleźć Sun. - szepnęłam
Podniosłam się, mój brat za mną.
- Powodzenia siostrzyczko. Wyjeżdżam
jutro rano. Zobaczymy się jeszcze?
- Nie wiem.- odpowiedziałam z
zaciśniętymi gardłem.
Przyciągnął mnie do siebie. Przytuliłam go mocno,
roniąc kilka łez. Trwaliśmy tak kilka
minut, ciesząc się sobą. Jak brat i siostra.
- Musisz iść.
- Nie chcę.
Powiedziałam głosem małej
księżniczki. Na co on zaśmiał się perliście.
- A jak ci obiecam, że przyjadę z Aleksandrą i
pójdziemy na lody?
Pomyślałam chwilę nad ta propozycją.
- To może nie wystarczyć...
- Ostro grasz kompadre. Dobra to
dodaje jakieś ciastko. Co ty na to?
Zadając to pytanie zabawnie poruszył
barwami. Zachichotałam.
- Z czekoladą?
- Oczywiście.
I z poważnymi minami podaliśmy sobie ręce na
przybicie targu.
- Obiecujesz?
- Obiecuje- odparł rozbawiony moją powagą.
- Do zobaczenia.
- Tak. Do zobaczenia braciszku.
Odwróciłam się. Po dwóch krokach usłyszałam
jego głos.
- Kiedyś ją poślubię.
- Wybiorę ci garnitur- roześmiał się
a ja poszłam dalej.
Dawno tak dobrze się nie bawiłam.
Wracałam myśląc o tym, że muszę sobie kupić jakieś nowe ubrania, albo
zakraść się do domu i je zabrać. Z racji że nie miałam forsy postawiłam na tę
drugą opcję. Trzeba tylko poczekać na noc.
***
Gdy dotarłam pod drzwi domu zobaczyłam
Em. Stał z ponurą miną dzwoniąc do drzwi.
- Cześć- powiedziałam niemrawo
- Cześć, daj to reszcie. I się
pośpieszcie.
Wcisnął mi do ręki kawałek papieru i
odszedł w stronę swojego domu. Weszłam do środka (drzwi były otwarte) i
przeczytałam te jego wiadomość.
Kolejna przepowiednia.
" "Szybciej, szybciej
Więcej, prędzej,
Przed siebie
Wyciągnie ręce
Ciemność się zbliża
Jest dookoła
By Ona przeżyła
To twoja w tym głowa
Ciągle idź na przód
I nie
bój się
Być może twój koniec
Ocalić cię.
Los?
Przypadek?
Nowe przeznaczenie.
Zagłada wasza
Zagłada świata.
Śmierć nie oszczędzi
Nawet brata."
P. S. Kate, pisząc to widziałem na
czarno-biało, to chyba dotyczy ciebie. I gdybyś mogła DAĆ MI SPOKÓJ, było by
miło.”
- Kate! Miałaś byś w domu półtorej
godziny temu! - zawołała Alessia
- Mamy coraz mniej czasu.
Z trudem powstrzymywałam łzy wcisnąć się do
oczu. Nie dość, że Sun może zginąć to jeszcze Śmierć chce zabrać mi brata.
- Wiem, że znasz Detha, a ja muszę z nim
porozmawiać nie zabijając nikogo.
Kobieta opadła na kanapę i ukryła głowę w
dłoniach.
- Czas ucieka. Powiedz mi co wiesz,
albo Sony zginie.
- Nie mogę jej stracić- odpowiedziała słabo -
No dobrze- podniosła głowę i zaczerpnęła oddech - Deth jest bratem Sun Time'a
Animal i Weather. Nie mógł wychować się u ludzi nie uśmiercając przypadkiem
paru z nich. Musiał nauczyć się kontrolować swoje umiejętności. Kiedy to się
stało.... Nie potrafiłam im powiedzieć prawdy. Jeśli chcesz się z nim
skontaktować, weź to.
Z kieszeni białego fartuszka wyciągnęła
naszyjnik. Zawiesza na złotym łańcuszku przedstawiała serce. Jego jedna strona
była biała, druga czarna. Z wahaniem przyjęłam dar.
- Jak tego użyć?- zapytałam
-Załóż go i zawołaj jego imię.
To powiedziawszy Alessia zniknęła z
salonu.
Założyłam naszyjnik dość niepewnie. Wzdrygnęłam
się, gdy zimno dotknęło mojej szyi.
- Deth?