poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 2



Mama rozłączyła się pierwsza. Schowałam telefon do kieszeni.
- Muszę wracać. Dzięki za wyjaśnienia.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia - Ether wstała, a rodzeństwo poszło za jej przykładem.
Wybiegłam z ,,Lilii". Biegnąc sprintem do domu zastanawiałam się jak to możliwe, aby zwykłe... no może nie zwykłe nastolatki panują nad czymś takim jak czas, pogoda, zwierzęta i słońce. Kurcze to dość potężna władza. Po chwili byłam już na przedpokoju.
-Cześć... mamo.. już.. wróciłam. - Wysapałam usiłując złapać oddech.
- Wiesz jak się o ciebie martwiłam?! Żadnej wiadomości, informacji. -  była podenerwowana.
- Chciałam pogadać z Ether, ale dołączyli się Tim i Nima, no i się troszeczkę zasiedzieliśmy.
Tłumacząc się siedziałam z mamą w sypialni. Rodzicielka zaczęła na powrót prasować kolejne koszulki.
- Masz szlaban - oznajmiła kategorycznym tonem - na komórkę, komputer i telewizje, na tydzień.
- A nie mogę tego wymienić na mycie naczyń ??
- Kate !! Żadnych negocjacji! Do pokoju, odrabiać lekcje !
Spuściłam głowę i poszłam do siebie
~ ~ ~ ~ ~
Ten dzień nie zapisał się w mojej pamięci jako fajny. Wręcz przeciwnie.
Biologia i plastyka były normalne, na geografii Valter wskoczył na ławkę i robił za słońce, a historię i polski praktycznie przespałam.
Dzwonek obwieścił koniec ostatniej lekcji. Zabrałam plecak  i chciałam wyjść z budy, ale czyjaś ręka wciągnęła mnie do pracowni chemicznej.
- Jak mogłaś?! Miałaś nikomu nie mówić! Mojej rodzinie też!
Sony wyglądała przerażająco, wiedziałam że to się dla mnie dobrze nie skończy.
- O naszym poprzednim spotkaniu? Chciałam się tylko dowiedzieć, czy przypadkiem nie zwariowałam.
Odpowiedziałam zaskakująco opanowanym głosem.
- Wiesz jaką karę dostałam? Przez miesiąc nie zobaczę słańca! Przez miesiąc!
Zaczęła się do mnie zbliżać, ja się cofałam, aż za plecami poczułam szafkę z odczynnikami. W oczach Sony zobaczyłam ognistą furię.
- Najwyraźniej sobie zasłużyłaś.
Roześmiała się.
-Taka moja natura. Nic na to nie poradzisz, ty ani Ether. A teraz muszę dotrzymać pewnej obietnicy. Masz szczęście, że nie chcę mieć kłopotów i nie mogę pozwolić byś wrzeszczała.
Spróbowałam ją wyminąc, ale popchnęłą mnie mocno na szafkę. Szyba się rozleciała, upadłam na podłogę. Zobaczyłam jak moja ręka zaczyna się palić, a potem widziałam już tylko ciemność.
Unosiłam się  pod sufitem. Na dole płonęło moje ciało razem z szafką. Niewiele ze mnie zostało. Praktycznie zwęglone szczątki. Rozlane substancje podsyciły ogień.
Przez drzwi do sali przeniknął blady czarnowłosy chłopak. Miał na sobie czarny podkoszulek, i jeansy,też czarne, oraz zegarek. Był boso.

Powoli podchodził do tego, co ze mnie zostało. Dotarł do połowy sali i się zatrzymał. Wyrażnie mogłam dostrzec zawód w jego czarnych ja smoła oczach.
Drzwi otworzyły się nagle z hukiem.
Kopnęła je Nima, w ręku trzymała kubeł wody. Przebiegła PRZEZ chłopaka i szybko ugasiła ogień. Poczuła mrowienie w okolicach serca.
Zdążyłam jeszcze zauważyć, jak nieznajomy odchodzi , tym razem przez ścianę
~ ~ ~
- ... mogła ?! To potworne!
- Mam pomysł, wyślijmy ja na Marsa za karę !
- Hej, ktoś musi nam świecić! Brat przystopuj trochę!
- Ona ją prawie zabiła! Co ja gadam, ona ją zabiła!
- Cicho bądźcie obydwoje. Kate nic nie będzie. Chyba już nic jej nie jest.
Uniosłam powieki. Zobaczyłam trzy twarze: Ether, Nimy i Tima.
- No cześć- gardło mnie bolało i głos miałam strasznie zachrypnięty.
- Cześć - Tim pomógł mi usiąść.
- Jak się czujesz? -   zapytała Ether.
-Pić mi się chce.
Nima podała mi szklankę wody, wypiłam wszystko.
- Mam pytanie... Czemu nadal żyję?

Sytuacja wyglądała tak: Nima musiała zostać po lekcjach za to, że uwolniła chomika z klatki, na wolność.Gdy usłyszała zamieszanie, wyszła na korytarz i zobaczyła Sony oddalającą się szybkim krokiem.
Chwyciła wiadro woźnego, napełniła wodą gdyż poczuła swąd spalenizny i pobiegła na ratunek.
Teraz nowa rewelacja: Nima panuje nad zwierzętami, więc z łatwością może je leczyć. Człowiek też zwierzę, więc moje ciało zostało w trybie błyskawicznym zregenerowane. Nima okryła mnie fartuchem profesora (ciuchy spłonęły) i zadzwoniła do rodzeństwa aby pomogli przenieniećś moje ciało do ich domu.
Kiedy przełknęłam nową dawkę niecodziennych rewelacji zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu w którym się znajdowałam.
Byłam w salonie. Dominowała tu zieleń, z domieszką czerni. Kanapa na której leżałam, dwa fotele, owalny stół, telewizor na ścianie, kilka regałów z książkami i ozdobny żyrandol - i to wszystko mieściło się na dwudziestu pięciu metrach kwadratowych puchatego, zielonego dywanu.





Wiem że człowiek to nie zwierzę ale to był pomysł mojej przyjaciółki :D
 Pozdrawiam Clary

3 komentarze: