piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 8





- Kate?

 Rozległ się głos zza pnia.

  Po chwili wyszedł  stamtąd mój brat. Dwudziestodwulatek miał półdługie brązowe włosy, błękitne oczy i blada skórę - wynik stałego siedzenia w domu przy książkach. Nosił jeansowe ubrania i okulary w zielonych oprawkach.

  Jim był przystojny, ale nigdy bym tego nie powiedziała na głos. Bo jaka siostra mówi, że jej brat jest baardzo przystojny…

  Przytuliłam się do jego torsu- bo wyżej nie sięgałam. Mój wzrost był przeciętny, a jego wręcz przeciwnie. Może  był zaskoczony skrzydłami, ale odwzajemnił uścisk.

- Kate? Dusisz. Nie mogę oddychać.

- Oj sorry.- puściłam go- Włosy ci urosły.  

- A tobie skrzydła. Wyjaśnisz mi to?

  Spytał bardzo spokojnie. Jak byśmy rozmawiali o… o pogodzie. Byłam mu za to wdzięczna.

- Wplątałam się w niezłą aferę.

 - No to… opowiadaj.

 Usiedliśmy pod dniem. Zaczęłam opowiadać zaczynając od podpalonego kosza kończą dwie godziny później

- … a potem zadzwoniłam do ciebie.

- Nie że jestem baba czy coś, ale mam ochotę uciec stąd uciec z wrzaskiem.

  Trzepnęłam go w ramie.

- Wiem ja sama ledwie to wytrzymuje.

 - Mogę ci jakoś pomóc?

Zastanawiałam się chwilę.

- Raczej nie. Chociaż... Wiesz gdzie jest ciemno i głośno?

- Ciemno jest w piwnicy.

- No tyle to sama wiem. I trzymaj się z dala od... niebezpiecznych sytuacji. Nie chce cię stracić.

Nastała dłuższa cisza, którą przerwałam.

 - A co u ciebie?

- Nic szczególnego, poza tym, że mam dziewczynę. Ale to w porównaniu z twoimi dziełami... - No co ty?! Gadaj. Jak ma na imię? Jak wygląda? Jest miła?

- Zwolnij z pytaniami. - powiedział że śmiechem.

 Ta rozmowa bardzo mi pomogła.

  W końcu mogłam się oderwać od świata magii, zamieszania i śmierci. Zapomniała nawet o moich skrzydłach i końcu.... czegoś.

 Wypytywałam Jima o szczegóły jego związku, chociaż on odpowiadał z pewną rezerwą.

 - Czy będziesz chciał ją poślubić?- spytałam z nadzieją, że przynajmniej on będzie miał normalne życie.

- Aleksandrę? Może. Spotykamy się od niedawna.

 - Ale ją kochasz?

- Jasne. Coś się zimno zrobiło.

  Faktycznie, temperatura znacznie spadła. Słońce zaczynało gasnąć.

- Mam coraz mniej czasu. Musimy znaleźć Sun. - szepnęłam

Podniosłam się, mój brat za mną.

- Powodzenia siostrzyczko. Wyjeżdżam jutro rano. Zobaczymy się jeszcze?

- Nie wiem.- odpowiedziałam z zaciśniętymi gardłem.

 Przyciągnął mnie do siebie. Przytuliłam go mocno, roniąc kilka łez.  Trwaliśmy tak kilka minut, ciesząc się sobą. Jak brat i siostra.

- Musisz iść.

- Nie chcę.

Powiedziałam głosem małej księżniczki. Na co on zaśmiał się perliście.

 - A jak ci obiecam, że przyjadę z Aleksandrą i pójdziemy na lody?

 Pomyślałam chwilę nad ta propozycją.

- To może nie wystarczyć...

- Ostro grasz kompadre. Dobra to dodaje jakieś ciastko. Co ty na to?

Zadając to pytanie zabawnie poruszył barwami. Zachichotałam.

- Z czekoladą?

 - Oczywiście.

 I z poważnymi minami podaliśmy sobie ręce na przybicie targu.

- Obiecujesz?

 - Obiecuje- odparł rozbawiony moją powagą.

 - Do zobaczenia.

- Tak. Do zobaczenia braciszku.

 Odwróciłam się. Po dwóch krokach usłyszałam jego głos.

- Kiedyś ją poślubię.

- Wybiorę ci garnitur- roześmiał się a ja poszłam dalej.

 Dawno tak dobrze się nie bawiłam.

  Wracałam myśląc o tym, że muszę sobie kupić jakieś nowe ubrania, albo zakraść się do domu i je zabrać. Z racji że nie miałam forsy postawiłam na tę drugą opcję. Trzeba tylko poczekać na noc.

***

Gdy dotarłam pod drzwi domu zobaczyłam Em. Stał z ponurą miną dzwoniąc do drzwi.

 - Cześć- powiedziałam niemrawo

- Cześć, daj to reszcie. I się pośpieszcie.

Wcisnął mi do ręki kawałek papieru i odszedł w stronę swojego domu. Weszłam do środka (drzwi były otwarte) i przeczytałam te jego wiadomość.

Kolejna przepowiednia.
                                 "                              "Szybciej, szybciej
 Więcej, prędzej,

 Przed siebie

 Wyciągnie ręce

 Ciemność się zbliża

 Jest dookoła

 By Ona przeżyła

 To twoja w tym głowa

 Ciągle idź na przód

  I nie bój się

 Być może twój koniec

 Ocalić cię.

 Los?

 Przypadek?

 Nowe przeznaczenie.

 Zagłada wasza

 Zagłada świata.

 Śmierć nie oszczędzi

 Nawet brata."



P. S. Kate, pisząc to widziałem na czarno-biało, to chyba dotyczy ciebie. I gdybyś mogła DAĆ MI SPOKÓJ, było by miło.”


- Kate! Miałaś byś w domu półtorej godziny temu! - zawołała Alessia

- Mamy coraz mniej czasu.

 Z trudem powstrzymywałam łzy wcisnąć się do oczu. Nie dość, że Sun może zginąć to jeszcze Śmierć chce zabrać mi brata.

 - Wiem, że znasz Detha, a ja muszę z nim porozmawiać nie zabijając nikogo.

 Kobieta opadła na kanapę i ukryła głowę w dłoniach.

- Czas ucieka. Powiedz mi co wiesz, albo Sony zginie.

 - Nie mogę jej stracić- odpowiedziała słabo - No dobrze- podniosła głowę i zaczerpnęła oddech - Deth jest bratem Sun Time'a Animal i Weather. Nie mógł wychować się u ludzi nie uśmiercając przypadkiem paru z nich. Musiał nauczyć się kontrolować swoje umiejętności. Kiedy to się stało.... Nie potrafiłam im powiedzieć prawdy. Jeśli chcesz się z nim skontaktować, weź to.

 Z kieszeni białego fartuszka wyciągnęła naszyjnik. Zawiesza na złotym łańcuszku przedstawiała serce. Jego jedna strona była biała, druga czarna. Z wahaniem przyjęłam dar.

- Jak tego użyć?- zapytałam

-Załóż go i zawołaj jego imię.

To powiedziawszy Alessia zniknęła z salonu.

Założyłam naszyjnik dość niepewnie. Wzdrygnęłam się, gdy zimno dotknęło mojej szyi.


- Deth?

1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo fajny :D
    Czekam na więcej :3 ♥
    A i no... :_: Odwiesiłam bloga tak w ogóle T^T

    OdpowiedzUsuń