niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 4



Słonce właśnie wchodziło rzucając cienie na drewnianą podłogę. 
To był tylko sen? 
Nie, to nie mógł być sen. 
Ale pamiętam coraz mniej szczegółów. Czym prędzej zapisałam, to co miałam w głowie na kartce papieru wyciągniętej z biurka Nimy. Jak się później okazało kartka to był, rysunek wiewiórki. Tak realistyczny, że prawie pogłaskałam zwierzątko. 
Szybko ubrałam się w ciuchy Etcher i schowałam kartkę do kieszeni. 
Alessia siedziała na kanapie i czytała gazete. Zawahałam się.
 - Eee ... dzień dobry
 - Och Kate. Wcześnie wstałaś. 
- Kwestia porannego wstawania do szkoły i przyzwyczajenia. 
Uśmiechnęła się. Miała w sobie takie coś, że nie mogłam jej nie ufać. Nie mogłabym, gdyby nie kartka w mojej kieszeni. 
- Etcher , Tim i Nima jeszcze nie wrócili? 
Tym pytaniem zmyłam jej uśmiech z twarzy. Westchnęła ciężko. 
- Nie, jeszcze nie. Co chcesz na śniadanie? 
- Proszę sobie nie robić kłopotu. Nie jestem głodna. 
Mimo to Alessia usmażyła mi omlety.
 - Coś cię martwi-zauważyła, gdy jadłam trzecią porcję. 
Jakby nie wiedziała o co chodzi.
 - To przez Sun i ... to wszystko. 
Zrozumiała o jake wszystko mi chodzi, ale wyglądała, jakby była smutna. Nie tylko z powodu wychowanków.


4 Dni później


 Drzwi wejściowe otworzyły się z trzaskiem. Alessia pobiegła przodem, bo ja zakrztusiłam się jajkiem. W końcu przestałam kaszleć. 
W salonie Etcher i Nima sadzały Tima na kanapie. Chłopak nie wyglądał dobrze. Trochę jakby nie kontaktował. Opiekunka położyła mu dłoń na czole.
 - Co się stało?-zapytałam. 
- Sony zrzuciła mu worek z cementem na głowę. I nie, nie jesteśmy nieśmiertelni, tylko trochę bardziej wytrzymali.
Wyjaśniła Etcher siadając obok brata. Była nieźle padnięta , podobnie jak jej siostra. Tim rozglądał się nie wiedząc gdzie jest. Ciekawe, czy wie, jak ma na imię.
 - A co u ciebie?- spytała Etcher
 - Nic się nie zmieniło, ale ... muszę wrócić do domu. Mama dostanie szału.
 - Jasne, zajmiemy się Timem. - zapewniła mnie Alessia. Skąd wiedziała, że o tym myślałam?- Twój plecak jest na górze. 

Na przedpokoju stało wielkie lustro. Na chwilę spojrzałam w jego stronę i ... wrzasnęłam. Znad pleców wystawały mi niewielkie skrzydełka. Prawe było białe a lewe czarne, na odwrót do moich oczu.
 Podkoszulek był w strzępach. Wcześniej tego nie zauważyłam, bo wszystko zasłaniały włosy. Teraz wyrażając szyję mogłam podziwiać pióra. Te z lewej delikatnie lśniły a, te po prawej miały złote końcówki. Naprawdę piękne ale nie chcę być wyrokiem natury!
 - Co się stało? - zobaczyłam w lustrze twarz Etcher
- Ooo ...
 - Czemu mam skrzydełka?! 
- N-nie wiem. Fajne są. 
- No może trochę. Ale jak się pokaże na ulicy? 
- Spróbuj je schować.
- Jak? 
- Próbuj. 
Skupiła się mówiąc w myślach: " ukryjcie się", ale nic z tego. Były tam nadal. 
- Pozostaje mi założyć pelerynę.
 - Spróbuj nimi poruszać. 
Spróbowałam i poczułam, jakbym miała dodatkowe mięśnie na plecach. Poczułam, że skrzydła zaczynają się ruszać.
 - I co ją mam teraz zrobić? Odlecieć?
 - Spokojnie - Etcher mnie przytulić, dotykając skrzydeł, co od raz
razu poczułam 
- Coś wymyślimy


 Podsumowując:

 1) Sony zwiała, a jeśli jej nie złapiemy, zrobi coś głupiego 
2) Tim nie wie kim jest i nie da się z nim dogadać, co utrudnia sprawę 
3) Wyrosły mi skrzydła, przez co nie mogę wrócić do domu
 4) Mama pewnie zawiadomiła policję, że porwali mnie koledzy z klasy. Podjęte środki 
1) Alessia usiłuje leczyć Tima 
2) Nima szuka Sony 
3) Etcher chce mi uciąć skrzydła 
4) Napisałam do mamy, że nic mi nie jest i później jej wszystko wytłumaczę. 
Na przed ostatni punk się nie zgodziłam. W końcu były częścią mnie, więc to tak jakby, chciała mi urwać głowę. 
- No to co robimy?- przyjaciółka odłożyła nożyce krawieckie na stół.
- Daj mi grubą bluzę z kapturem i dołączymy do Nimy .
 - To chyba najlepsze co możemy zrobić. 
Etcher nie znalazła bluzę, która zakryłaby skrzydła, więc wyciągnęła takową z dna szafy Tima.
 - Wkładaj- rzuciła mi ubranie, a ją zasłoniłam poparty podkoszulek. 
- To co idziemy? 
- Taa ...  nawet wiem dokąd. Pomachała niewielka wizytówką. 
- Dokąd?- zawołałam biegnąc za nią po schodach do korytarza.
 - Do wierszoklety. 
*** 
Etcher wyjaśniła mi po drodze, że "wierszokleta" to chłopak o imieniu Em, który układa wierszowane przepowiednie.
 - Tylko się nie śmiej z jego imienia. Lekarze myśleli z początku, że to dziewczyna, więc nazwali go Emma. Potem wyszło na jaw iż położny to schizofrenik. Mimowolnie zaśmiałam się. 
- Właśnie przed chwilą powiedziałam, że masz się nie śmiać 
- No wiem, przepraszam - stłumiłam chichot- Możesz mi powiedzieć jakie są możliwości Sun?
  - To dość skomplikowane. Jeśli słonce umrze, to razem z nim Sony. Jeśli Sony umrze, to słonce także. Oraz Sony może spowodować śmierć kontrolowaną. Zginie na własne życzenie, a słonce z nią. Może też spalić nas żywcem. 
- Nie jest to optymistyczna wizja.- stwierdziłam
 - Oj nie. Dlatego musimy ją znaleźć. 
Etcher zatrzymała się gwałtownie, a ją na nią wpadłam.
 - To tu. - oznajmiła
Wskazała na mosiężną tabliczkę na drzwiach najmniejszego domu jaki widziałam. Napis mówił: Emma Watkins. On serio ma damskie imię. Podeszłyśmy bliżej, a za drzwi doszły nas szepty i szelesty. Etcher zapukała. Hałasy ucichły, ale nikt nam nie otworzył. Spróbowała jeszcze raz. Nadal brak odpowiedzi. W końcu kopnęła drzwi. 
- Ja mu dam- wysyczała moja przyjaciółka z gradową miną.
 Deszcz zaczął padać na ulicy, ale my pozostałyśmy suche. Po piskliwych krzakach poznałam, że deszcz pada również WEWNĄTRZ domu. 
- Radzę odsunąć się od drzwi- powiedziała dziewczyna. 
Przesunęłam się trochę do tyłu. Drzwi otworzyły się z rozmachem. Dziewczyna, która z nich wypadł, miała na sobie " małą czarną" i rozmazany na twarzy makijaż. Po ruch włosach spływaja woda. Minęła nas i pobiegła ulicą. Potem pojawił się chłopak. Miał czarne oczy i włosy, był opalony i ubrany w biały podkoszulek i jeansy. Nad jego głową unosiła się niewielka czarną chmura z której padał deszcz
. - Etcher! Nie tęskniłem.
 - Emma! Ja też nie.
- Możesz zabrać to... coś?- machnął ręką w stronę chmurki, a ta walnęła w niego piorunem
- Serio? Piorun? Chcesz pomocy,czy nie?


Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam, ale no cóż szkoła. 
Kolejny rozdział za tydzień :D

3 komentarze:

  1. Podoba mi się ale mam parę uwag ;
    1. "I się nie jesteśmy niesmiertelni, tylko trochę bardziej wytrzymali. Wyjaśniła Ercher siadają obok brata." - to zdanie jest trochę niezrozumiałe przez początek : "I się nie jesteśmy niesmiertelni, "
    2. Zdanie : " Zrozumiała o jaki wszystko mi chodzi, ale wyglądała, jakby była smutna. " - myślę, że powinno być zrozumiała o JAKIE wszystko.
    3. : "Deszcz zaczął padać na ulicy, ale my pozostałaby suche. " - chyba już sama zauważyłaś błąd.
    4. Jak cię czytam to CZASEM nie wiem kogo jest część dialogu. Możesz dodać np : - Sun powiedziała spokojnie. itd.
    Niektóre błędy rażą w oczy jak się czyta i myślę, że się nie obraziłaś. Spodobał mi się twój blog ale chciałabym aby opowiadanie było bardziej zrozumiałe. Ja też popełniam błędy (czasem na serio sporo ) ale czytam tekst po napisaniu by sprawdzić czy jest właśnie zrozumiały ;). Może by zmienić układ tekstu na zwykły przylegający do prawej krawędzi? Oczywiście jeśli wolisz taki to dla mnie i tak jest fajne :* Dość długo nie wstawiałaś! Dużooooo, dużo weny i czekam z niecierpliwością na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za poprawienie błędów i liczę się z twoim zdaniem co do wyrównania tekstu :D Rozdział pojawi się za niedługo :D

      Usuń
  2. Mi się od razu lepiej czyta z tą czcionka i tekstem :) Teraz tylko doczytać 5. :] Może byś usunęła te "kody" aby dodawać komy?

    OdpowiedzUsuń